Strona 6 z 6

PostNapisane: 21 lipca 2019, o 09:46
przez Kawka
Jeśli nie lubisz przemocy wobec bohaterki i bohaterów typu samiec alfa najmądrzejszy na świecie (oczywiście we własnym mniemaniu), to nawet nie tykaj. Ja miałam z tym największy problem podczas czytania "Wilka i gołębicy". Dziwnym trafem ostatnio natykam się na same bodice rippery, choć za nimi nie przepadam.

PostNapisane: 21 lipca 2019, o 14:27
przez Księżycowa Kawa
Nie, zdecydowanie za tym nie przepadam i nie rozumiem, co autorkom w tym się podoba.

PostNapisane: 21 lipca 2019, o 15:10
przez Kawka
Myślę, że autorki podporządkowywały się (i nadal to robią), popularnym trendom i zapotrzebowaniu czytelniczek, a to jest ciekawe, że odbiorczynie romansu lubiły w tamtym czasie czytać o takich bohaterach. :wink: Może winę za to ponosi ta osławiona "fantazja o gwałcie"? :mysli:

PostNapisane: 21 lipca 2019, o 18:41
przez Księżycowa Kawa
Ale co w koszmarze jest pociągającego? Nie przemawia to do mnie. W romansie szukam zupełnie co innego.

PostNapisane: 21 lipca 2019, o 20:06
przez Kawka
Ja w sumie też tego nie rozumiem, bo preferuję bohaterów w stylu: spokojny, sympatyczny, inteligentny, szarmancki, lekko szyderczy (np. taki Barney z "Błękitnego zamku" albo bohaterowie LaVyrle Spencer), ale sporo jest fanek romansów bodice ripperów i pochodnych, bo podobno takie romanse dostarczają więcej emocji (niekoniecznie pozytywnych). Zadziwił mnie kiedyś (przy okazji recenzowania przeze mnie "Szkatułki" Garwood), powszechny na tym forum zachwyt nad bohaterem, który w moim odczuciu był po prostu bucem i samolubnym dupkiem. Nie rozumiem co jest fajnego w tego typu bohaterze ale część odbiorczyń lubi o takich bohaterach czytać. Może to działa podobnie jak w przypadku horrorów, dla mnie to nic fajnego bać się i być w stresie przez cały film, a potem w nocy mieć koszmary, ale niektóre osoby lubią ten dreszczyk emocji i chcą pooglądać sobie inscenizowaną/nieprawdziwą brutalność. :bezradny: Ja wolę emocje w stylu telenoweli meksykańskiej, czyli ma być ckliwie i dramatycznie ale bez brutalności i gwałtów. :wink: Choć muszę przyznać, że bodice rippery mnie w jakimś stopniu fascynują. Zazwyczaj bardzo dobrze się je czyta, a same historie, pominąwszy męskie postacie, są dość dobre.

PostNapisane: 21 lipca 2019, o 20:44
przez Księżycowa Kawa
No cóż, pewne pytania pozostają bez odpowiedzi. Sama staram się nie pakować w to świadomie.

PostNapisane: 29 stycznia 2020, o 22:51
przez Duzzz
Kawka napisał(a):Kathleen E. Woodiwiss „Kwiat i płomień”

Kawka napisał(a):Kathleen E. Woodiwiss „Wilk i gołębica”

Kawko, podrzucisz opinie do działu z recenzjami? :prosi:

PostNapisane: 24 lutego 2020, o 12:32
przez Kawka
Już uzupełniłam. Dzięki.

PostNapisane: 28 lipca 2020, o 12:02
przez Kawka
Kathleen E. Woodiwiss "Wieczna miłość"

Lady Abrielle – lojalna i oddana córka, a przy tym piękna dziewczyna, aby uchronić matkę i ojczyma przed nędzą, decyduje się poślubić znienawidzonego mężczyznę – Desmonda de Marle. Kiedyś Desmond zaatakował ją. Od gwałtu uchronił dziewczynę waleczny Szkot - Raven Seabern. Teraz Raven pragnie zdobyć miłość Abrielle, ona jednak mimo iż też coś do niego czuje, nie może wycofać się z danego słowa.

O średniowiecznych realiach za dużo powiedzieć nie mogę. Nie jestem fanką tej epoki ale jeśli całość jest dobrze napisana, to miło się czyta. Tym razem było po prostu średnio. Nic szczególnie nie uwierało ale też nie zachwyciło. Taka sobie opowiastka osadzona w średniowieczu.

Wątek trójkąta miłosnego został zmarnowany. Z tej trójstronnej relacji można było wycisnąć pasjonującą opowieść, pełną emocji, intryg i dramatów, a wyszło nijako, mdło i sztampowo.

Największym minusem tej historii jest bohaterka. Abrielle to uparta i tępa jak mało rozgarnięty muł idiotka, która na dodatek zadziera nosa i nie da sobie nic wytłumaczyć, bo ona wie wszystko lepiej. Bohater wielokrotnie uratował jej tyłek i udowodnił, że można mu ufać, że mu na niej zależy, a ta ciągle trwa przy swoim. Postępuje w myśl zasady: na przekór mamie odmrożę sobie uszy, po czym zupełnie bez powodu nagle zmienia zdanie i zakochuje się w nim. Cierpiętnicą zostaje też na własne życzenie, bo nikt jej nie zmusza do ślubu z niechcianym mężczyzną, a wręcz jest jej to odradzane. Sama taką decyzję podejmuje, a potem czeka, aż stanie się cud. Gdy się wydarza, to zamiast się cieszyć, że ma sprzymierzeńca, zaczyna go podejrzewać o złe zamiary. Nie ogarniam jej logiki.

Bohater jest znacznie lepszy, bo od początku wie czego chce i dąży do tego. Wykazuje się cierpliwością świętego do tej debilki - Abrielle. On powinien być pod koniec książki wzięty żywcem do nieba, za to, że wytrzymał te wszystkie idiotyzmy z jej strony.

Miłość pomiędzy bohaterami wybucha nagle i bez żadnego uzasadnienia. Nie przekonał mnie ten wątek. Nawet sceny erotyczne wyglądają, jakby ktoś je poucinał (może tłumacz?). Takie to wszystko wyszło miałkie i bez polotu.

Sama historia jest średnio interesująca. Intrygi dworskie, mające na celu przejęcie majątku i władzy średnio bawią. Wszystko jest takie mdłe i bez emocji, zupełnie jakby to był debiut autorki, a nie jej ostatnia książka. Może ta powieść jest tak słaba dlatego, że w okresie, gdy powstawała, Woodiwiss była już poważnie chora i nie mogła się skupić na pisaniu? Niestety, wyszedł słaby średniak, zamiast pasjonującego romansu historycznego.

Całość nie za bardzo mi się podobała. Owszem, da się czytać tę powieść bez zgrzytania zębami ale to zdecydowanie najgorsza książka Woodiwiss, jaką czytałam. Warsztatowo wyszło średnio, fabularnie również, dlatego 6/10. Nie ma dramatu ale nie polecę nikomu.

PostNapisane: 18 października 2020, o 20:33
przez Duzzz
Kawko, poproszę do działu z recenzjami :prosi:

PostNapisane: 19 października 2020, o 12:17
przez Kawka
Już dodane. :P

PostNapisane: 21 stycznia 2021, o 22:21
przez Irka1987
Mnie wciągnął bardzo "Kwiat i płomień". Czytałam kontynuację w postaci syna glownych bohaterów. Była ok, ale nie była tak dobra. Czy jest też historia brata Brandona? Nigdzie nie znalazłam.

Jakiś czas temu zdziwiona trafiłam na rosyjski serial pt. "kapitanowa". Wiele wątków było z tej ksiazki chociaz przeniesione na realia współczesnej Rosji. Główna bohaterka uciekła przed gwałtem brata ciotki. Została złapana orzez bosmana i oddana w rece jego kapitana. Oczywiscie odnaleziono go i zmuszono do ślubu z powodu jej ciąży. Zmieniony został watek ex partnerki bo w serialu była jego byłą żoną. I kilka innych wątków. Ale to był serial na podstawie tej ksiazki tylko nie było o tym zadnej wzmianki.

PostNapisane: 22 stycznia 2021, o 20:55
przez Kawka
Jak mnie tak wkurzał główny bohater z "Kwiat i płomień". :hihi:

PostNapisane: 13 lutego 2021, o 15:55
przez Kawka
Kathleen E. Woodiwiss "Popioły na wietrze"

Czasy wojny secesyjnej. Alaina MacGaren – córka plantatora z Południa, naraża się wojskom Unii, zostaje oskarżona o pomoc konfederatom i musi uciekać z domu. Przemierza kraj w przebraniu chłopca. W drodze do domu wujostwa, jej jedynych krewnych, poznaje jankeskiego kapitana, który ratuje ją z opresji i myśląc, że ma do czynienia z czupurnym młodzieńcem, proponuje pracę w szpitalu, gdzie jest chirurgiem.

To bardzo długa książka. 621 stron może początkowo lekko przerazić. Taka objętość ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony, akcja rozciągnięta jest na kilka lat i można się dokładnie wgryźć w tę historię, polubić jej bohaterów, przeżywać z nimi wszystkie przygody, a z drugiej, trochę to wszystko się dłuży.

Podoba mi się postać Cole’a – lekarza z powołania, honorowego, pełnego ideałów, który wskutek jednego błędu, musi ponosić dość poważne konsekwencje.

Alaina też jest fajną dziewczyną, choć czasem mnie irytowało jej zachowanie. Szczególnie na początku zachowywała się jak szczekający ratlerek, który prowokuje rottwailera. Zamiast się czasem przymknąć, wolała dokuczać jankesowi, jakby za wszelką cenę chciała wyprowadzić go z równowagi.

Ich wspólne losy są ciekawe, historia jest pełna zwrotów akcji i czasem zaskakuje (negatywnie i pozytywnie). Sama w sobie bywa chwilami bardzo interesująca ale zdarzają się momenty, gdy akcja zwalnia i prawie staje w miejscu. Ta książka ma świetne fragmenty, które czyta się z zapartym tchem, jak i zapchajdziury – nudnawe i bez polotu.

Pierwsza część – opisująca losy Alainy, gdy udaje ona chłopca, jest ciekawsza. Druga część, choć teoretycznie powinna być bardziej wciągająca, to chwilami mnie nudziła. Scena kulminacyjna jest słaba, a rozwiązanie wszystkich wątków według mnie zbyt mało prawdopodobne. Ogólnie nie było jednak źle. Konstrukcja i warsztat są w porządku ale też nic nie powala na kolana.

Podobały mi się wątki przygodowe, gdy akcja nie skupiała się wyłącznie na relacjach między Alainą i Colem. Na przykład wątek ucieczki, wątek rannego żołnierza unii, którym opiekowała się Alaina. Na uznanie zasługuje też wątek wojny secesyjnej – opisany bez upiększeń. Ta wojna cały czas jest w tle, czuć jej skutki, oddziałuje mocno na losy bohaterów. Być może dlatego bardziej podobała mi się pierwsza część powieści. Druga obejmuje już czasy powojenne.

Podobało mi się dozowanie emocji, przeżycia bohaterów wyglądały na prawdziwe, ich reakcje były wiarygodne, a działania umotywowane. Ich uczucie ma czas się rozwinąć i zmienia się wraz z rozwojem bohaterów od fascynacji aż do miłości.

Podobała mi się zmienność klimatu – od nieco humorystycznych utarczek, po dramatyzm i zadumę nad losem prostych żołnierzy, biorących udział w bratobójczej walce. A wszystko to opisane bez patosu, z wdziękiem i bez oceniania. Chwilami jest mrocznie i ponuro, a innym razem niemal beztrosko.

Erotyzm dozowany odpowiednio i z umiarem. Jest kilka scen seksu, które są tylko dodatkiem do wątku romantycznego. Ładnie opisane, ze smakiem, bez przesady, skupiające się głównie na emocjach i relacji pomiędzy bohaterami.

Trochę nie podobało mi się, że postacie negatywne są złe do cna, bez żadnego odcienia szarości. Ich motywacje są miałkie i zbyt płytkie. Te postacie są bardzo papierowe. Są złe, bo tak i już.

Całość jest dobra. Mimo iż chwilami utykałam na tych nudniejszych momentach, to jednak powieść zapadła mi w pamięć i oceniam ją pozytywnie. Dla mnie 8/10, bo dobrze mi się czytało.

PostNapisane: 13 lutego 2021, o 20:21
przez Szczypta_Kasi
Pierwsza część chyba przypadłaby mi do gustu, jednak objętość tej książki rzeczywiście mnie przeraża.

PostNapisane: 14 lutego 2021, o 23:09
przez Duzzz
Kawko, poproszę do działu z recenzjami :prosi: :padam:

PostNapisane: 14 lutego 2021, o 23:12
przez Kawka
Zrobione :P

PostNapisane: 2 lipca 2021, o 18:21
przez Kawka
Kathleen E. Woodiwiss "Nieuchwytny płomień"

Cerynice Kendall po śmierci swej opiekunki i zarazem przyjaciółki, zostaje wyrzucona na bruk bez niczego przez bratanka zmarłej. Zdesperowana, postanawia powrócić do domu, do Ameryki, gdzie ma jedynego żyjącego krewnego. Trafia na statek dawnego przyjaciela z dzieciństwa – Beau Birminghama, w którym była zakochana do szaleństwa jako mała dziewczynka.

Jest to druga część cyku o rodzinie Birmingham (w zasadzie to trzecia, jeśli liczyć niewydane w Polsce powieści autorki). Książka opowiada o losach Beau, syna głównych bohaterów z powieści: "Kwiat i płomień". W moim odczuciu ta historia dużo lepsza niż pierwsza część.

Na szczególną pochwałę zasługuje bohaterka – dziewczyna z charakterem, nie dająca sobie wejść na głowę i trwająca przy swoim. Czasem robi głupoty, daje się ponieść chwili ale to kobieta z zasadami, twardo stąpająca po ziemi. Bohater trochę mniej mi się podoba i trochę został przez swą partnerkę przyćmiony ale nie wkurzał, ani nie drażnił za mocno, a to już plus. Poza tym dopuścił się w zasadzie gwałtu na śpiącej bohaterce (po przebudzeniu ona ochoczo się przyłączyła do igraszek, więc nie do końca jest to gwałt).

Podobała mi się wartka akcja, i mimo iż jest sztampowo do bólu, to jednak czyta się tę powieść dobrze. Nie ma dłużyzn, zbyt wielu rozterek i wewnętrznych przemyśleń bohaterów, za to jest lekko, przygodowo i dość przyjemnie. Tę książkę gładko się czyta, bardzo płynnie, choć rozdziały są bardzo długie, a objętość spora (aż 510 stron). Czuć klimat Woodiwiss, jej specyficzny styl, po którym można ją poznać. Widać, że to późniejsza z jej książek, bo jest bardzo współczesna pod względem kreacji bohaterów. To już nie jest typowy bodice ripper, a zaledwie lekkie nawiązanie do tego nurtu.

Sceny erotyczne są niezłe ale nie zapadają w pamięć. Ot, dobrze, sprawnie napisane, czasem bardziej szczegółowe ale bez zbytniego epatowania płynami fizjologicznymi i nie przekraczające cienkiej granicy dobrego smaku.

Warsztatowo jest dobrze. Liniowa konstrukcja fabuły pozwala się dobrze zatopić w opowieści, wszystko ma sens, a zdarzenia tworzą naturalny logiczny ciąg. Widać, że powieść jest przemyślana i dobrze napisana, bez większych wpadek. Nie podobała mi się w zasadzie przesadzona końcówka, która przypomina mi film: "Kevin sam w domu".

Sama historia jest niezła ale niezbyt odkrywcza, przyjemnie się ją czytało ale nie śledziłam losów bohaterów z zapartym tchem i wypiekami na twarzy. Trochę przewidywalna fabuła i idąca utartymi schematami ale całość miła w odbiorze. Moja ocena to 7/10, bo było przyjemnie ale bez wielkiego szału i nie jest to najlepsze z dzieł autorki.

PostNapisane: 20 lipca 2021, o 21:00
przez Duzzz
Poproszę do działu z recenzjami :prosi:

PostNapisane: 21 lipca 2021, o 19:06
przez Kawka
Uzupełnione. :P

PostNapisane: 8 września 2024, o 11:10
przez Kawka
Kathleen E. Woodiwiss "Na zawsze w twoich ramionach"

Hrabianka Zinowia po śmierci ojca, zostaje wezwana do Moskwy i ma trafić pod opiekę wyznaczonych przez cara ludzi. Zanim jednak dotrze na miejsce, na jej powóz napada banda, której przewodzi rzezimieszek, nękający rosyjską arystokrację. Od strasznego losu branki chroni ją pomoc, która nadchodzi w samą porę. Dzielny angielski pułkownik, obecnie w służbie cara, ratuje Zinowię i jej orszak. Cyron Rycroft od razu zakochuje się w pięknej dziewczynie. Tymczasem dziewczyna trafia pod skrzydła podłej intrygantki - księżniczki Anny i jej męża, który znany jest z bezwzględności i uwodzenia niewinnych dziewic. Zinowia musi znaleźć sposób aby uwolnić się spod wpływu tych ludzi.

Jest to ostatnia z dziewięciu powieści tej autorki wydanych w Polsce, którą przeczytałam. Niestety, na tle ośmiu pozostałych nie wypada szczególnie interesująco. Nie wiem czego mi w tej książce brakło, może pasji i emocji, może ciekawszej fabuły? Trudno powiedzieć. Przede wszystkim miałam spory problem żeby zagłębić się w opowieść, wejść w klimat. Może to kwestia miejsca i czasu akcji, czyli siedemnastowiecznej Rosji, która nie jest moją ulubioną lokacją. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Polacy w tej książce zostali przedstawieni jako ci źli, podli, podstępni i knujący. Wiadomo, z punktu widzenia Rosjan próba osadzenia na carskim tronie polskiego władcy to nie jest nic pozytywnego, niemniej jako Polce trudno mi się o tym czytało i nie potrafiłam się pozbyć swojego punktu widzenia oraz emocji z tym związanych.

Drugie rozczarowanie to wątek miłosny. Rozciągnięty, mało wiarygodny i po prostu nieciekawy. Ona zakochuje się z czasem, on dostaje obsesji na jej punkcie praktycznie już na samym początku. Ich relacja się nieszczególnie klei w jakąś sensowną całość. Brak w tej książce chemii pomiędzy główną parą, ciekawej fabuły i jakiejkolwiek oryginalności. W zasadzie wszystkie inne wątki są ciekawsze niż ten najważniejszy, co w przypadku romansu nie jest najlepszą rekomendacją.

Najbardziej rozdrażniło mnie jednak zachowanie bohatera po rzekomej zdradzie ze strony ukochanej. Wyszedł z niego kawał buca i chama. Dopóki liczył na seks i za wszelką cenę chciał zwabić wybrankę do łóżka, nawet podstępem, to było ok., ale jak ona zrobiła dokładnie to samo, czyli wykorzystała go instrumentalnie do własnych celów, to nagle facet się oburzył i zaczął ją wyzywać od „suk” i „dziwek”. Przyjemniaczek, nie ma co. Straszny hipokryta z niego wyszedł i toksyk. To skreśliło tę postać w moich oczach zupełnie. Niewiele lepiej jest jeśli chodzi o kreację głównej bohaterki. Rozumiem, że autorka, chcąc oddać w miarę wiernie realia epoki, zrobiła z niej podległą poddaną cara i posłuszną społecznym oczekiwaniom kobietę. Są jednak pewne granice uległości. Zinowia to straszny mop, kobieta bez charakteru i chwilami rozumu. Daje sobą pomiatać praktycznie każdemu, kto ma na to ochotę. Zamiast w sytuacji zagrożenia zwrócić się do swoich przyjaciół lub bezpośrednio do cara (jej ojciec był bliskim współpracownikiem cara i był szanowany w państwie więc miałaby spore szanse na wsparcie monarchy), to woli cierpieć i na własną rękę wymyślać beznadziejne plany. Powiedzieć o niej, że to tępa lebiega to mało. Przykład bohaterki kretynki, która nie myśli o konsekwencjach swoich czynów, a gdy nadchodzą, to jest wielki dramat. Połączenie tej dwójki – tępego cielęcia bez charakteru i toksycznego despoty to trochę za dużo, nawet dla mnie, uodpornionej po lekturze wielu bodice ripperów.

Początek był jeszcze w miarę dobry i chwilami książkę naprawdę szybko i sprawnie się czytało ale potem następowały momenty, w których albo się irytowałam albo wręcz nudziłam. Według mnie ta powieść jest zdecydowanie za długa. Ma niespełna czterysta stron, a chwilami się dłużyła jak "Moda na sukces". Doczytałam do końca tylko dlatego, że raczej nie zwykłam porzucać raz zaczętych książek. A poza tym, inne wątki były na tyle interesujące, ze jako całość jednak dało się przebrnąć mimo częstego zgrzytania zębami. Wątek obsesyjnej chuci Aleksieja, wątek z rozbójnikami i intrygi napędzały tę historię.

Męczyłam się podczas czytania i na pewno więcej nie wrócę do tej powieści. Tym razem twórczość Woodiwiss zupełnie do mnie nie trafiła, pod wieloma względami. Szkoda, bo inne jej książki były całkiem dobre. Miałam problem z płynnością w czytaniu, utrzymaniem zainteresowania tą historią, z irytującymi bohaterami i samą fabułą, dlatego za całokształt daję końcową ocenę 4/10.

W dziale recenzji: viewtopic.php?p=1257462#p1257462