Teraz jest 21 czerwca 2025, o 15:54

Rina Kent - zła pisarka, którą nieźle się czyta

Alfabetyczny spis ESEJÓW, PODSUMOWAŃ I PRZEMYŚLEŃ
Avatar użytkownika
 
Posty: 6515
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Rina Kent - zła pisarka, którą nieźle się czyta

Post przez Liberty » 11 maja 2025, o 17:11

Miałam napisać co sądzę o książkach Riny Kent no to piszę. Ze spoilerami. Na podstawie: Kiss the Villain, God of Fury, God of Malice, God of Wrath, God of Ruin.
Trochę żałuję, że nie przeczytałam trylogii Monster bo niedługo u nas wyjdzie :(.
Moja opinia jest chaotyczna, bo sporo mam tych przemyśleń ale postaram się to jakoś uporządkować. Przez długi czas omijałam tę autorkę ponieważ wyskakiwała mi z każdego kąta internetu a ja jestem nieufna wobec autorek, wokół których jest taki szum, tym bardziej że zauważyłam, że pisze romanse dark i/lub mafijne a to takie pole minowe; większość jest jednak zła.

Zainteresowałam się dopiero przeczytaniem Kiss the Villain ponieważ ta książka zauważalnie podzieliła jej fanów a ja w takich przypadkach lubię wyrobić sobie własne zdanie. A potem z ciekawości zaczęłam sięgać po kolejne jej książki. No i mam trochę wniosków.
1. Rina Kent nie jest dobrą pisarką.
Jej styl jest w najlepszym razie poprawny; cierpi na liczne powtórzenia zwłaszcza w obrębie słów określających osobę ukochaną albo określających narządy płciowe, a tym brak finezji, są nadmiernie dosadne, wulgarne albo kontrowersyjne (zastosowanie słowa pussy w Kiss the Villain chyba było największą przyczyną podziału fanów RK).
2. Rina Kent niby pisze romanse współczesne ale jej świat przedstawiony to fantastyka. Seria Legacy of Gods dzieje się w UK, na miasteczku akademicki. Są tam dwa czy trzy uniwersytety, której studentami i wykładowcami są główni bohaterowie jej książek. Oczywiście jest sztuczny podział: na jeden chodzą dzieci mafiozów z Rosji i USA, na drugi dzieci szemranych elit brytyjskich. Oczywiście mam zrzeszenia studenckie, które organizują ledwo legalne/nielegalne imprezy. Nikomu nie przeszkadzają ranni, połamani, ledwo żywi studenci. Władze uczelni zachowują się niczym szalone fanki wobec naszych pięknych, bogatych, nieziemsko utalentowanych i mrocznych bohaterów. Policji nie ma w ogóle. Niby wszyscy studiują ale nie bardzo wiem jak mają na to czas w nadmiarze orgii, maratonów seksualnych, nielegalnych walk, dochodzeniu do siebie po pobiciu, postrzale, ranie kłutej etc. Ale wszyscy mają świetne wyniki w nauce :facepalm: . Bardzo to nieprawdopodobne. Bardzo.
3. Układ fabuły we wszystkich przeczytanych przeze mnie książkach jest taki sam. Jedyną ciekawostką jest to, że jest kilka wydarzeń, które są wspólne dla wszystkich (ten sam czas akcji) i możemy je zobaczyć z kilku perspektyw. Ale poza tym fabuła jest szczątkowa.
4. Jej postaci są kartonowe i karykaturalne, równie prawdziwe co jednorożce. Jeśli chodzi o bohaterki to kolor włosów, pierdylion kokardek we włosach, mutyzm, styl ubierania robią za cechy charakteru. Książki czytałam nie dawno a bohaterki zlewają mi się w jedną nudną, pustą, bardzo dziewiczą ale z zamiłowaniem do kinków i dewiacji toksyczną postać. Zwykle tego nie robię ale w przypadku Riny Kent nie trudno jest wysnuć wniosek, że cierpi na zinternalizowaną mizoginię. Jej bohaterki, w porównaniu do ich partnerów są zawsze mniej inteligentne (tylko panowie są określani mianem geniusza), mogą grać w szachy jak Mia, wygrywać ze wszystkim oprócz Landona (God of Ruin), są mniej utalentowane artystycznie – Landon i Brandon są bardziej utalentowani niż Glyndon, a Landon to nawet bardziej niż ich mamusia; są mniej atrakcyjne urodowo, raczej plain Jane (ale to wszechobecny trop w romansach). Nieasertywne, uległe wobec wszystkich mężczyzn w ich życiu, wyczuwa się, że żyją w oczekiwaniu na tego jednego. W kwestiach seksu nie mają żadnego doświadczenia ale autorka uzbroiła je zamiłowanie do różnych elementów bdsm. Wszystkie studiują ale właściwie nie wiadomo co i po co. Szczególnie rzuciła mi się w oczy Glyndon, studentka psychologii, która zachowuje się jakby nie wiedziała co to psychologia w rozumieniu laika a co dopiero naukowy. Nie rozumie siebie, swoich potrzeb i zachowań. Nie rozumie swoich braci i całej rodziny. Co więcej, zadziwia jej niechęć do Landona, który będąc zdiagnozowanym psycholem powinien być dla niej cudownym obiektem badań. I jego koledzy też. I jej chłopak i jego przyjaciele. Ale RK stwierdziła, że zrobi z niej typową tępą bohaterkę horrorów, która co by nie robiła i tak ostatecznie pobiegnie w stronę mordercy. Pozostałe bohaterki też są nielogiczne: Mia nie lubi rzucać się w oczy ale ubiera się w stylu gothic Barbie, Ava zachęca wszystkich do imprezowego życia i seksu ale sama czeka na Eliego itd., itp.
5. Panowie nie są lepsi. Wszyscy kreowani na mrocznych i niebezpiecznych, co drugi to zdiagnozowany psychopata. Wszyscy rozwiąźli, z zamiłowaniem do brutalnego seksu i dominacji. Oczywiście najpiękniejsi, najseksowniejsi, najinteligentniejsi, najbogatsi, najbardziej pożądani. Tak źli, że aż śmieszni. Czarne pluszaki na resorach
6. O mizoginii RK świadczy również to jak konstruuje przyjaźń między między kobietami. Niby Ava, Annika, Glyndon i Cecily są przyjaciółkami i razem ze sobą mieszkają i imprezują. Ale to właściwie tyle. Nie zwierzają się sobie, w gruncie rzeczy się nie znają a jak przychodzi co do czego, bardzo szybko odwracają się od siebie. Siostry Mia i Maya podobnie. Niby najlepsze przyjaciółki ale jak wychodzi na jaw co zrobiła Maya w dzieciństwie! to Mia, która wybaczyła tylu osobom, a zwłaszcza Landonowi tyle rzeczy, potraktowała ją jak wroga. Mia w ogóle została wykreowana na postać bez przyjaciół. Co jest dziwne w kontekście tego jak miłą jest ponoć osobą. Nawet jej szurnięty brat Nikolai ma przyjaciół, jego najlepszym przyjacielem od dzieciństwa jest Jeremy. I właściwie nie wiadomo dlaczego Mia i Maya nie zaprzyjaźniły się z siostrą Jeremy’ego – Anniką. RK pokazuje, że panowie, w przeciwieństwie do pań, umieją stworzyć zgraną, wspierającą się grupę. Do kobiet czuć wyraźną niechęć.
7. Nieprawdopodobny, pokraczny punk wyjścia dla wykreowanych postaci. Rodzice prawie wszystkich postaci byli bohaterami poprzednich serii Riny Kent. Oczywiście to byli mafiozi, zabójcy i co tam jeszcze ale ostatecznie dostali swój happy end. Autorka na tym powinna była skończyć. I nie próbować tworzyć kolejnego pokolenia popaprańców bo to zakłóciło happy end jej poprzednich bohaterów. Jak więc uzasadnić, że kochającej się parze przytrafił się np. Landon? Musiałby być bity, torturowany albo przeżyć traumę np. tragiczna śmierć rodziców, żeby być wyzutym z uczuć wyższych dewiantem od kołyski. Więc, aby jakoś z tego wybrnąć, RK wymyśliła, że oni już tacy się urodzili, odziedziczyli coś po dziadku/wujku/tatusiu. Są psychopatami ale takimi co nad sobą panują, są zbyt rozsądni żeby przekroczyć granicę. Jakby nie kochają swoich rodzin, ale kochają? uważają za swoją własność? Jest w nich pustka, którą wiadomo kto zapełni. Oczywiście posiadanie psychopaty, często skłóconego z rodzeństwem, stanowi rysę na happy endzie wcześniejszych postaci ale RK tworzy im taką fantazyjną bańkę, że kryzys jest ale jakby go nie było.
8. Romans. Jeśli to w ogóle są romanse. Mam wątpliwości. I paradoksalnie Kiss the Villain oraz God of Fury, jedyne książki RK opisujące związek dwóch panów, są bardziej romansami niżeli którykolwiek heteroseksualny związek zaprezentowany przez Kent. Pierwszy raz zdarzyła mi się sytuacja, żeby autorka romansów heteroseksualnych tak spektakularnie poległa przy ich pisaniu i tak dobrze, w porównaniu, radziła sobie gejami (którzy to protestują przeciwko wszelkim próbom zaszufladkowania ich seksualności, pada dużo nazw ale że chyba komuś nie chciało nad tym popracować to lepiej nie wnikać czy nazwa pasuje do zestawu zachowań :zalamka: ). Wg mnie, znowu powodem jest niechęć autorki wobec kobiet.
Ale do rzeczy. Jak już pisałam wyżej bohaterowie RK lubują się w seksie ekstremalnym (wiek bohaterów oscyluje między 18-24 :zalamka: , tylko Kayden jest po 30) w związku z czym prawie każdy związek zaczyna się albo od molestowania seksualnego albo wręcz gwałtu i nie przyjmuję do wiadomości że zmuszenie kogoś seksu oralnego, bo bohater wyczuł, że nasza dziewicza bohaterka tego potrzebuje, to nie gwałt. To jest gwałt a tego typu tłumaczenia prezentuje każdy gwałciciel. W Kiss the Villain też punktem wyjścia jest gwałt oralny ale jest on karą za domniemany gwałt, którego chciał dopuścić drugi z panów. Czy to coś zmienia? Racej nie. Czyli okropny początek dla romansu i w przypadku związków het nie wiele się zmienia w trakcie trwania fabuły. Dużo seksu, dużo wygibasów okraszonych mało wyszukanym, powtarzalnym dirty talk. Panowie stają się co raz bardziej obsesyjno-zaborczy. Panie co raz bardziej ulegają i co raz mniej opierają aż stwierdzają: kocham go! A tak naprawdę nikt nikogo nie kocha, nie pragnie mimo że wszyscy wrzeszczą: jesteś mój/moja! I oczywiście wszystkie te "romanse" rozpoczęte w tak młodym wieku są przedstawione jako związki do grobowej deski :mur:
Różnica jest taka, że w Kiss the Villain, mniej w God of Fury ale jednak w obu, dane jest czytelnikowi zobaczyć narodziny intymności w związku, narodziny głębszych uczuć, porozumienia, troski. Panowie chcą ze sobą być, potrzebują się nawzajem pod względem emocjonalnym a nie tylko do osiągnięcia orgazmu. Zaborczość, nawet okraszona przemocą, nie pozbawiona jest uczuć. Kiss the Villain jest bardzo erotyczne ale wg mnie najlepsze sceny to te w których bohaterowie się całują albo przytulają. Mamy nawet sceny z życia domowego, momentami jest też zabawnie, a nie tylko mrok i emo dramaty. Oczywiście RK nie byłaby sobą gdyby nie użyła stereotypu i w związku z tym dostajemy absolutnie okropny podział w seksie na top/bottom :zalamka: :zalamka: :zalamka: :mur: . Czy poza yaoi mangami ktoś jeszcze stosuje taki układ, w którym nie ma miejsce na eksperymenty? Mamy XXI wiek. Ale nie u Riny Kent. Tu są lata 70-te niezależnie czy to het czy lgbt :ohlala:
Więc tak, na jedną pozytywną rzecz przypada 10 złych. Ja nadal nie wiem czemu ją się daje czytać. I skąd tak duży sukces. Niewątpliwie jednak mimo że książki Riny Kent są złe, to dają dobry punkt wyjścia do dyskusji o romansach, ewolucji gatunku, autorkach, związkach, społeczeństwie itd. Mimo wielu potknięć Kiss the Villain i God of Fury mi się podobały i jeśli coś jeszcze przeczytam Riny Kent to pewnie będzie kolejny tom Villain czyli historia Voughna i Yuliana.

Avatar użytkownika
 
Posty: 1700
Dołączył(a): 3 marca 2016, o 15:11
Ulubiona autorka/autor: Rebecca Yarros, Ali Hazelwood

Post przez cedar » 11 maja 2025, o 18:36

Naprawdę nie mogę pojąć, dlaczego to przeczytałaś. Z twojego opisu jasno wynika, że to są twory książkopodobne z normalizowaniem gwałtów i molestowania, do tego ukazują kobiety w obrzydliwym świetle.
Ja na pewno kijem nie tknę tej autorki. A jeśli ktoś mi jej "dzieła" sprezentuje, to je spalę wraz z darczyńcą.
Okropność. Mam dreszcze od samej recenzji.
Dzięki, że się podzieliłaś, wybornie czytało się twoje wrażenia. :)
Albo jestem szaleńczo zakochany w twoim chłopaku, albo cholernie się go boję - stwierdza Ridoc pod nosem. - Jeszcze nie zdecydowałem.
- Rebecca Yarros Onyx storm

Avatar użytkownika
 
Posty: 29046
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 11 maja 2025, o 21:07

Punkt 2. brzmi jak efekt wychowania na konkretny gatunku mang/anime/dram :hyhy:
(jaki rocznik autorki... :yeahrite: znaczy: obstawiam zarówno 20 jak i 50 lat)

psychopaci :hahaha:

Nie rozumie siebie, swoich potrzeb i zachowań.

Oj, czepiasz się, to jakiś atak na studentki psychologii? :shades: :hyhy:

W kwestiach seksu nie mają żadnego doświadczenia ale autorka uzbroiła je zamiłowanie do różnych elementów bdsm.... Czarne pluszaki na resorach

Wiecznie żywy trend :hahaha:

Mia w ogóle została wykreowana na postać bez przyjaciół.

To jest dla mnie nadal interesujące zjawisko w romansach po 2000.. :yeahrite:

I paradoksalnie Kiss the Villain oraz God of Fury, jedyne książki RK opisujące związek dwóch panów, są bardziej romansami niżeli którykolwiek heteroseksualny związek zaprezentowany przez Kent.

Tak! Zjawisko fascynujące i wcale nierzadkie w gatunku!
(chociaż, ponieważ nie znam tych konkretnych tytułów, nie jestem pewna, czy to queerowa literatura - romanse mm i queerowe romansowe opowieści nie nakładają się w 100% ale:
troski

- no właśnie...

Pierwszy raz zdarzyła mi się sytuacja

Serio, udokumentowane :shades:

Tu są lata 70-te niezależnie czy to het czy lgbt :ohlala:

Ty optymistko, ja bym powiedziała, że tu wciąż lata 00. :hyhy:

cedar napisał(a):Naprawdę nie mogę pojąć, dlaczego to przeczytałaś.

No kink shaming! :hyhy:

A na serio: czasem się wpada w ciąg... ja tak zmogłam w końcu naszą rodzimą trylogię.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6515
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 12 maja 2025, o 20:39

cedar napisał(a):Naprawdę nie mogę pojąć, dlaczego to przeczytałaś. Z twojego opisu jasno wynika, że to są twory książkopodobne z normalizowaniem gwałtów i molestowania, do tego ukazują kobiety w obrzydliwym świetle.
Ja na pewno kijem nie tknę tej autorki. A jeśli ktoś mi jej "dzieła" sprezentuje, to je spalę wraz z darczyńcą.
Okropność. Mam dreszcze od samej recenzji.
Dzięki, że się podzieliłaś, wybornie czytało się twoje wrażenia. :)


A dziękuję :-D A dlaczego przeczytałam i czytałam dalej? Chyba na tej samej zasadzie jak u ludzi, którzy widzą wypadek i nie mogą odwrócić wzroku :facepalm: Nie wiem czy autorka chciała normalizować gwałt. Mam podejrzenie, że nie do końca wiedziała co pisze, tak z rozpędu na fali mody i popularności. Wiele kobiet nie uświadamia sobie jak bardzo mają wbite do głowy stereotypowe podejście do kobiet, tę niechęć podszytą fałszywą troską itd.

Fringilla napisał(a):Punkt 2. brzmi jak efekt wychowania na konkretny gatunku mang/anime/dram :hyhy: (jaki rocznik autorki... :yeahrite: znaczy: obstawiam zarówno 20 jak i 50 lat)


Może być, rocznik 1991. Zaskoczyło mnie to, że jest Brytyjką.

Studentek psychologi się nie czepiam :P tylko bardzo rzuciła mi się w oczy akurat ta. A one wszystkie miały ciekawe kierunki: malarstwo, balet, biznes, gra na wiolonczeli, tylko nie było widać żeby były nimi faktycznie zainteresowane albo żeby jakoś te studia wpływały na ich życie.

Fringilla napisał(a):
Liberty napisał(a):Pierwszy raz zdarzyła mi się sytuacja
Serio, udokumentowane :shades:


Kiedyś więcej m/m czytałam, wypadłam z nurtu ale takie odniosłam wrażenie. Taka Nalini Singh radzi sobie nieźle aczkolwiek fanki sarkają, że jej m/m jest pruderyjne w stosunku do hetów.


Fringilla napisał(a):A na serio: czasem się wpada w ciąg... ja tak zmogłam w końcu naszą rodzimą trylogię.


Podziwiam wytrwałość :hyhy:

PS Mam problem z cytowaniem i edytowaniem, sieć mi wariuje i obawiam się, że dziś musi zostać takie rozbabrane.

edit: poprawione, jeden ukośnik się zjadł ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 1700
Dołączył(a): 3 marca 2016, o 15:11
Ulubiona autorka/autor: Rebecca Yarros, Ali Hazelwood

Post przez cedar » 12 maja 2025, o 21:31

Liberty napisał(a):A dziękuję :-D A dlaczego przeczytałam i czytałam dalej? Chyba na tej samej zasadzie jak u ludzi, którzy widzą wypadek i nie mogą odwrócić wzroku :facepalm: Nie wiem czy autorka chciała normalizować gwałt. Mam podejrzenie, że nie do końca wiedziała co pisze, tak z rozpędu na fali mody i popularności. Wiele kobiet nie uświadamia sobie jak bardzo mają wbite do głowy stereotypowe podejście do kobiet, tę niechęć podszytą fałszywą troską itd.

Jeśli nie wie co pisze, to ma to już znormalizowane we łbie. A jeśli na fali popularności bierze udział w normalizowaniu takich zachowań, to nie mam dla niej szacunku, sorry.

Frin, żadnego kink shaningu nie było, piętnuję to co chore, kinki zostawiam w spokoju, bo każdemu jego porno. ;)

PS Nigdy nie przyglądam się wypadkom.
Albo jestem szaleńczo zakochany w twoim chłopaku, albo cholernie się go boję - stwierdza Ridoc pod nosem. - Jeszcze nie zdecydowałem.
- Rebecca Yarros Onyx storm

Avatar użytkownika
 
Posty: 10482
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 13 maja 2025, o 08:31

Liberty napisał(a):Kiedyś więcej m/m czytałam, wypadłam z nurtu ale takie odniosłam wrażenie. Taka Nalini Singh radzi sobie nieźle aczkolwiek fanki sarkają, że jej m/m jest pruderyjne w stosunku do hetów.

piszesz Nalini Singh, kejti przybywa :evillaugh: to ona napisała m/m? :niepewny: czy chodzi tutaj o związek aniołków?

co do całości, patykiem nie dotknę, tragedia :shit: :hihi: :zalamka:

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 6515
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 13 maja 2025, o 19:31

Tak, miałam na myśli Bluebella i Aodhana. Czytałam tylko pierwszą część, Archangel's Ascension przede mną ale brak scen seksu mi nie przeszkadzał bo slow burn był dobry, poziom napięcia odpowiedni. Lubię jak jest erotycznie ale nie jest to dla mnie konieczność. Jak jest dobry romans to jest dobry.

Avatar użytkownika
 
Posty: 10482
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 14 maja 2025, o 12:48

ja uwielbiam slow burn :lovju: dla mnie Nalini pisze cudnie ale ja to mam fazę na nią XD

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31427
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 21 maja 2025, o 22:39

Czytałam jedną – coś o utraconej tożsamości, pewnie bym przeczytała dalszą część, gdybym wtedy miała, chociaż nieszczególnie mnie porwało. I jeden audiobook „Reign of a King”, ale nie pamiętam, o czym to było, jakieś takie niewyróżniające, nieciekawi bohaterzy. Planowałam nawet skończyć, ale nie chciało mi się szukać dalszej części. Nie wydaje mi się, abym do niej wróciła. Za dużo wody upłynęło...
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 6515
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 29 maja 2025, o 16:39

Przeczytałam trylogię "Monster". Cóż, było ciut lepiej, jakby szczątkowy zarys fabuły się pojawił, mniej seksu też było a to na plus u RK. Reszta wad pozostała a właściwie był już obecna bo ta trylogia jest wcześniejsza niż to co czytałam na początku. Jeśli jeszcze coś przeczytam tej autorki to tylko jakiś jej romans gejowski, na hetach kładę krzyżyk.


Powrót do Eseje, streszczenia, przemyślenia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość